Dość dużo kupuję, nigdy nie miałam problemów z kontaktem z ludźmi w Polsce. Mieszkam w Wawie ale stąd nie pochodzę i chyba nigdy nie zrozumiem warszawskiej mentalności. Często, mam wrażenie że KUPUJĄCY jakąś łaskę stolicznikom robi, gdy próbuje od nich coś kupić. Zadałam masę pytań dot. laptopów w czasie ostatnich kilku dni. Nie miałam czasu jeździć po mieście. Odpowiedzi dostałam jedynie od sprzedawców z Polski, spoza województwa. Warszawka? Warszawka milczy. Pojechałam więc do pierwszego sklepu, klientów zero, dwóch ludków przed ekranami, kawusia zalana, u jednego na ekranie facebook a u drugiego skajp. Panowie, zero czasu na pilnowanie interesu mają. Wyszłam bez słowa, jadę do drugiego - to samo. Trzech w sklepiku, nic poważnego do roboty nie ma, patrzę sobie w ekran na biurku, otwarte allegro a na pasku 108 nieodczytanych wiadomości. Uśmiała się i wyszłam. Byłam jeszcze w trzech innych miejscach, sytuacja taka sama.
Jakim cudem, ludzie którzy nie mają nic do roboty robią nic?
Zapytałam jednego, dlaczego na wiadomości z Allegro nie odpisujecie, klientów tracicie a on mi na to z hukiem: my nie mamy czasu. Zatem, jak to możliwe, aby cała reszta Polski zawsze miała na to czas a Warszawka nigdy? Czyżby, dwukrotnie droższy sprzęt z naciągniętymi cenami do granic możliwości schodził tak, że kochani sprzedający nie mają czasu wyjść do WC?
