Autoryzacja nie powiodła się.
Odśwież stronę i spróbuj jeszcze raz.
Z własnego podwórka:
Założenie główne:
(1) W dyrektywie 2001/95/WE Parlamentu Europejskiego i Rady (3) ustanowiono wymaganie, zgodnie z którym pro
dukty konsumpcyjne muszą być bezpieczne, a organy nadzoru rynku państw członkowskich muszą podejmować
działania w odniesieniu do produktów niebezpiecznych oraz wymieniać informacje w tym zakresie za pośrednictwem Unijnego Systemu Szybkiej Informacji (RAPEX).
a teraz:
Artykuł 3 DEFINICJE Pkt. 2 „produkt bezpieczny” oznacza każdy produkt, który w zwykłych lub dających się racjonalnie przewidzieć warunkach używania, w tym w rzeczywistym czasie używania, nie stwarza jakiegokolwiek ryzyka lub jedynie minimalne ryzyko zgodne z jego używaniem, uważane za dopuszczalne i odpowiadające wysokiemu poziomowi ochrony zdrowia i bezpieczeństwa konsumentów"
ZATEM W MYŚL DYREKTYWY KSIĄŻA JEST PRODUKTEM BEZPIECZNYM, JEŚLI WYKORZYSTUJE SIĘ JĄ W RACJONALNY SPOSÓB!!! DYREKTYWA KSIĄŻEK NIE DOTYCZY.
i dalej, z kontekstu:
W rozporządzeniu mowa jest o: "...produktach, których wygląd wskazuje na przeznaczenie inne niż rzeczywiste". Czy wygląd książki wskazuje, na przeznaczenie inne niż rzeczywiste? No można by wspomnianą książkę zwinąć i umieścić, ale to nieracjonalne warunki użytkowania. Odpada.
Po kolejne mowa jest o: "produktach zagrażających zdrowiu lub bezpieczeństwu konsumentów". To wyłącznie kwestia indywidualnej interpretacji. Odpada.
Po kolejne: "rozporządzenie ma usprawniać działanie organów nadzoru rynku wobec produktów niebezpiecznych". Książki nie są niebezpieczne (patrz. Definicje). To ludzie są niebezpieczni i chciwi, zwłaszcza chciwi.