@pulkownik66 hm... czy dobre wieści. To zależy. Z jednej strony rany podobno dobrze się goją. Nie mam już opatrunkuna głowie, twarzy, szyi i palcu wskazującym, który na SOR mówili, że był mocno poparzony. Z drugiej jednak strony. W poniedziałek czeka mnie zabieg czyszczenia ran na rękach i przeszczep(y) skóry. Ma razie mają zrobić alliologiczny czy jakoś tak. Czyli przeszczep od innego dawcy (podobno zmarłego). To ma pobudzić jeszcze bardziej mój organizm do tworzenia mojej nowej skóry. Jeśli wszystko będzie dobrze to na tym się skończy. Jeśli nie, to czekać mnie będzie jeszcze przeszczep mojej skóry. Na razie robią jednak wszystko aby oszczędzić mi dodatkowego cierpienia, bo wiadomo, że to by było wycięcie mojej skóry gdzieś ze zdrowego miejsca, a i tak nie ma pewności, że nawet przeszczep mojej skóry by się przyjął.
Mam też zabiegi w komorze hiperbarycznej bo okazało się, że mam poparzoną również tchawicę i oskrzela.
Na szczęście sąsiedzi i rodzina, codziennie pomaga uprzątać to co zostało. Dzisiaj strażacy z naszej miejscowości pomogli wynieść spalone meble i inne rzeczy. Żona mi przysłała zdjęcia to po prostu jest jedna wielka masakra.
Cały czas też przypomina się to wszystko jak film puszczony w kółko. Tego się nie da opisać. Naprawdę, zabezpieczcie swoje domy, mieszkania w różne czujniki i chociaż ze 2 gaśnice (duże). My mieliśmy tylko 1 nie dużą, która nie dała rady. Natomiast woda z kranu nie nadążała lecieć.
Oj, tego się nie da opisać. Ja tam jeszcze wbiegłem po tym gdy żona z dziećmi już byli bezpieczni na zewnątrz i po tym gdy wezwałem straż. Chciałem jeszcze wyciągnąć co się da, ale skończyłem tylko z portfelem i kluczykiem od auta. Nawet komputera nie zdążyłem wyjąć. Odpiąłem kable, ale żar był już tak ogromny, że nie dałem rady go wynieść. Z sufitu już spadały obok mnie kawałki tynku. W środku to wygląda jak w jakimś piecu. Temperatura jest ogromna. Żona mówiła, że stopiły się nawet mosiężne kinkiety, więc podobno musiało tam być później z 800-900C. Całe wyposażenie mieliśmy jak się okazało ubezpieczone raptem na 5000zł... A straciliśmy dosłownie wszystko co na dole i część tego co na górze. Dziękuję więc każdemu kto dorzuca się do tej zbiórki bo powiem Wam, że jak byłem w karetce to nie mogłem sobie wyobrazić co będzie z nami dalej 😞 To jest tym bardziej trudne, że utrzymujemy się głównie z mojej działalności. Żona jest nauczycielką więc jej pensja nawet nie wystarcza na raty jakie mamy 😕
No, ale jakoś będzie. Musi być. Żyjemy i musimy po prostu znów zaczynać od nowa. Teraz jest prościej bo wiele osób pomaga. W różny sposób. Za co jeszcze raz wszystkim dziękuję.
Napiszę coś jeszcze jak będę już po zabiegu.
Dziękuję, że podbijacie ten temat.
